„Wojtek z Armii Andersa” Maryna Miklaszewska
Książka Wojtek z Armii Andersa była dla mnie po pierwsze ciekawym sposobem na powtórkę z historii. Mimo, ze fabularyzowana, oparta jest na faktach o czym przekonuje nas bogaty spis bibliograficzny umieszczony na końcu. Historyczne postacie takie jak choćby gen. Anders, czy Okulicki naprawdę tu ożywają, umieszczone w prawdopodobnych zapewne codziennych sytuacjach. Zmagające się z trudnymi decyzjami, od których zależały losy tysięcy ludzi. W czasie czytania lektury, wciągnął mnie świat tej powieści pełen bohaterów – zwykłych ludzi, którzy trudnych warunkach (dziś chyba nawet nie wyobrażalnych) nie przestawali wątpić, że osiągną swój cel – wrócą do Polski. Na razie tylko tej, którą widzieli w tworzącej się Armii Andersa. Wzruszają opisywane tu sytuacje ukazujące zwykłą ludzką solidarność. Wzrusza też wątek miłości dwojga bohaterów – Rudowicza i Melanii- , których uczucie zaczyna się od pożyczonego kubka ( wtedy na wagę złota) w kolejce po kaszę. Pomimo, że to teoretycznie książka o wojnie, można z niej między innymi wyciągnąć wniosek, że na miłość jest czas zawsze i wszędzie. Z drugiej strony gdy ją czytałam, zaczynałam doceniać, że żyję tu i teraz, a nie w czasach wojennej zawieruchy. Oczywiście nie można zapomnieć o niezwykłym wątku niedźwiedzia, który towarzyszył polskiej armii na wojennym szlaku. To tak dziwne, że brzmi prawie jak bajka. Czas przeznaczony na tę lekturę z pewnością nie był czasem straconym, można powiedzieć, że to trzy w jednym – relaks i refleksja, a do tego porcja rzetelnej wiedzy. Polecam!
Czytelniczka z Rybna. Klubowicza Dyskusyjnego Klubu Książki w Rybnie.
|